Boliwijskie bezdroża cz. 2 - Laguny i wulkany

      Zamknijcie oczy. Wyobraźcie sobie piasek i żwir ciągnące się po horyzont. Gdzieś w oddali majestatyczny, wygasły wulkan. Obok was przechadzają się dumne lamy i brodzące w burgundowych wodach lagun flamingi. To, co zobaczyliście w waszej wyobraźni to w zasadzie najprostsza odpowiedź na pytanie, dlaczego tak właściwie wybrałem się w to pustkowie. W takich miejscach dostrzegam piękno otaczającego świata. Piękno, które leży w prostocie tego na co patrzę. Piękno działające jak magnes i uzależniające jak narkotyk. 
      Drugi dzień pustynnej przygody to dalszy ciąg ochów i achów. No bo jak nazwać dzień, w którym widoki, na które spoglądasz już od samego rana, powodują uśmiech od ucha do ucha. Krajobrazy obok których nie da się po prostu przejść obojętnie. Właśnie świadomość, że gdzieś na drugim końcu świata istnieją miejsca tak oszałamiające jak te, które tu widziałem, mówi mi "wstań i zobacz co tracisz siedząc w domu".
      Po naprawdę komfortowym noclegu w wielkim łóżku i wieczornej dawce lekarstw od koleżanki z Hong Kongu, poczułem się o wiele lepiej. Po obfitym śniadaniu ruszyliśmy na południe. Wyjazd trochę się opóźniał przez dość mozolne ruchy naszych kierowców. Miało to niewątpliwie jeden znaczący plus. W miejscach, w których się zatrzymywaliśmy nie było już tłumów turystów z innych wycieczek, jak to miało miejsce na cmentarzu pociągów. Choć słowo "tłumy" jest raczej nieadekwatne w żadnym z miejsc, jakie odwiedziłem w Boliwii. Turystów jest po prostu tu mniej niż np. w sąsiadującej Brazylii.   
      W świetle informacji, które przedstawił nam przewodnik, na terenie Boliwii znajduje się 35 wulkanów! Liczba wręcz niewiarygodna. Fakt jest jednak taki, iż tylko dwa z nich są aktywne i kolejne dwa kolejne półaktywne. Nie pytajcie czym się różnią. Przytaczam tylko mądrze brzmiące stwierdzenia. Te niesamowite tereny to nie tylko wulkany - wliczając krater jednego z nich, który można podziwiać - ale i laguny. A tych jest z kolei 24. Drugi dzień wycieczki to również okazja do podziwiania obfitującej w skały o niebanalnych kształtach - pustyni Salvadora Daliego.   
 
 
      Drugi nocleg spędziliśmy w niewielkim budynku położonym gdzieś pośrodku pustyni, u podnóża jednego z wygasłych wulkanów. Chętni mogli za niewielką opłatą skorzystać z ciepłej kąpieli w termalnych wodach, kilkadziesiąt metrów dalej. Zważywszy na mój stan zdrowia nie skusiłem się na tą atrakcję. Nie mogłem sobie jednak nie pozwolić na nocny, samotny spacer w celu podziwiania rozgwieżdżonego nieba. Opisać to jest naprawdę ciężko. To po prostu trzeba zobaczyć.
      Agencję, z którą jechałem - Red Planet Expedition - muszę ocenić na 5 w 6-stopniowej skali. Świetne jedzenie. Sympatyczny, wygadany, angielskojęzyczny przewodnik, od którego można się było dowiedzieć wielu ciekawych informacji. Brak dodatkowych opłat pobieranych przez niektóre agencje za ciepły prysznic pierwszego dnia. Brak pośpiechu przy zwiedzaniu atrakcji. Wszystko co zapowiedziane zostało zrealizowane. O tym, jak trafiłem do tej agencji możecie przeczytać w poprzednim poście. Jedyny mankament agencji to tempo zbierania się do wyjazdu. Niejednokrotnie zdarzało się, że wszyscy byliśmy gotowi i musieliśmy czekać na ich zebranie się. I to pomimo, iż sami wyznaczyli wcześniejszą godzinę wyjazdu.
W godzinach około południowych dotarliśmy na granicę z Chile. Tam musimy uzyskać stempel wyjazdowy w paszporcie. Oficjalnie pobierana jest za niego opłata w wysokości 15 BOB. Dałem celnikowi 9 BOB mówiąc, że nie mam więcej drobnych i nie robił problemu. Legalności tego procederu oceniał nie będę. Inny kraj i kultura. Cena naszej wycieczki obejmowała busa, który zabrał część z nas (część wracała do Uyuni) z granicy do San Pedro de Atacama w Chile. 
Na Chilijskie krajobrazy zapraszam niebawem

2 komentarze:

  1. To się nazywa niezwykłe miejsce! A nie jakiś tam Paryż czy NY ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla każdego "niezwykłym" będzie co innego :) Dla mnie boliwijskie pustyniebyły bardziej niezwykłe niż Paryż, który też widziałem. Co do NY się nie wypowiem :)

      Usuń

Zachęcam do komentowania:)