LA PAZ cz. 2 - miasto na wysokości

Myślę, że do odwiedzenia La Paz przekonałem was już poprzednim wpisem. Choćby z uwagi na te "kolorowe jarmarki" na targu czarownic. Teraz pokaże wam, jak wygląda samo miasto. Wędrowanie po nim trochę męczy. I nie mówię tego w przenośni. Spacer po nim nieodłącznie związany jest z pokonywaniem szeregu wzniesień. Same w sobie nie byłyby tak uciążliwe gdyby nie poleżenie miasta na wysokości od 3,2 do 4,1 tys. m.n.p.m. Ma to z pewnością jedną zaletę. Zwłaszcza dla takich pędziwiatrów jak ja. Mogłem dostrzec to, co przy szybkim kroku mi nieraz umyka.   

  
      Położenie miasta na wysokości od 3200 do 4100 m.n.p.m. stanowi pewnego rodzaju wyzwanie komunikacyjne. Boliwijczycy wyszli z tych problemów w świetny sposób. Wybudowali i ciągle budują sieć kolejek linowych - teleferico. Obecnie w La Paz znajdują się 3 linie. Stanowią one zwykły środek transportu dla mieszkańców, a dla turystów ciekawą atrakcję. Cena za przejazd to 3 BOB. Sam skorzystałem tylko z jednej linii - czerwonej. Dostałem się nią na wysokość 4095 m.n.p. do El Alto. Miejscowości przyległej do La Paz. Tam też spędziłem jednak niewiele czasu. Specjalnie zwiedzać tam nie ma co, a poziom bezpieczeństwa już niższy niż w turystycznych częściach miasta. 
 
 
     Zapewne warto zajrzeć na cmentarz - Cementerio. Ja z uwagi na złą sławę jego okolic z tego jednak zrezygnowałem. Podziwiałem go jedynie z góry jadąc kolejką linową.   
 
      Nieodłączny element, a nawet i cel każdej mojej podróży stanowią doznania kulinarne. Nie inaczej było w Boliwii. Aby spróbować tego co je przeciętny mieszkaniec udałem się do miejscowego Mercado. Z nazwy to taki nasz market. Z charakteru bardziej rynek. W kilkupiętrowym budynku znajduje się wiele niewielkich stanowisk, gdzie kobiety przygotowują i serwują codziennie posiłki. Od tego wyjazdu mam też nowy rekord w cenie, jaką zapłaciłem za dwudaniowy posiłek. Za zupę i drugie danie zapłaciłem 10 BOB, a więc niecałe 6 zł. Nie wiem, czy cena ta wynikała z godziny, w jakiej tam trafiłem - było około 16,  a więc niewiele przed zamykaniem stanowisk, czy z pomyłki sprzedawczyni. W innych dniach, kiedy również się tam żywiłem - co prawda we wcześniejszych godzinach - już tak niskiej ceny nie zapłaciłem. Co ogólnie warto spróbować w Boliwii? Wszystko :) Precyzując. Na pewno mięsa z lamy. Co prawda jadłem je nie w La Paz a w okolicach ale szczerze polecam. Ogólnie rzecz biorąc naprawdę jest w czym wybierać jeśli chodzi o spróbowanie nowych smaków. Od owoców przez warzywa, po mięsa i ryby. Nie wspominając już nawet o ich połączeniu :)  

 
 

 

Podsumowanie kosztowe znajdziecie w poprzedniej części relacji. W następnym poście przeniesiemy się nad pewne jezioro położone na granicy dwóch państw.  

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Zachęcam do komentowania:)