Boliwijskie bezdroża cz. 1 - Cmentarzysko pociągów i Salar de Uyuni

      Dość tych miejskich atrakcji. Czas na pustynną przygodę!!
Jeden z bardziej oczekiwanych punktów pustynnej części południowoamerykańskiego wyjazdu. Pustynia Salar de Uyuni. Prehistoryczne wielkie jezioro zamienione w ogromne solnisko, będące najbardziej płaską powierzchnią na Ziemi.

      Plan był prosty. Na początek dotrzeć do Uyuni - położonej na południu kraju niewielkiej, turystycznej miejscowości po środku niczego. Tam znaleźć agencję turystyczną, w której wykupię sobie 3, a najchętniej 4-dniową wycieczkę przez boliwijskie bezdroża, kończąc na granicy z Chile. Na dworcu zakupiłem bilet na nocny autobus z La Paz do Uyuni. Wycieczka nad jezioro Tititaca i przygoda w górach trochę osłabiły mój organizm. Złapałem przeziębienie. Postanowiłem więc dać sobie trochę więcej luksusu. Wybrałem więc autobus typu cama - z leżącymi siedzeniami. Wyjazd godz. 20:30. Planowy dojazd 6:30. Na miejscu meldujemy się jednak już o 5:15. Ciemno wszędzie. Poza paroma naganiaczami ludzi na ulicach brak. Bezpańskie psy patrzą na mnie, jak na posiłek. Co tu zrobić ze sobą? Człowiek rozespany. Agencje turystyczne jeszcze pozamykane. Po obejściu paru ulic udało mi się znaleźć otwartą kawiarenkę i przycupnąć w niej na chwil kilka. Agencje otwierają się między godziną 7 a 8. Jest ich kilkadziesiąt. Którą wybrać by być zadowolonym? Jakkolwiek wszystkie oferują raczej to samo, tak standard usług czy realizacja zapewnień składanych przed wyjazdem jest już różna. Jeszcze przed wyjazdem z domu przekopałem internet w poszukiwaniu potrzebnych informacji. Dzięki nim wyselekcjonowałem kilka biur, z którymi chciałbym pojechać. Rozpytanie zrobiłem jednak w parunastu. Tak dla lepszego rozeznania. Pierwszym zaskoczeniem było to, iż żadna z agencji nie oferowała 4 dniowego wyjazdu. Musiałem więc plan trochę zmienić i wybrać opcję 3-dniową.  Ceny wahały się od 650 do ponad 1000 BOB. 
Po wielu negocjacjach zdecydowałem się na agencję Cordiliera Travellers, gdzie wynegocjowałem cenę 800 BOB (441 zł). Start wszystkich wycieczek odbywa się między 10 a 11. Przed samym załadunkiem do jeepa pani z biura oznajmiła mi, że nie pojadę z nimi bo mają nadkomplet. Pojadę z inną agencją. "No i cały mój piękny plan się spier...Pewnie jakąś gów.. agencję dostanę" - pomyślałem. Tu jednak los się do mnie uśmiechną. Jadę z Red Planet Expedition, a więc jedną z najlepszych i rekomendowanych agencji. Nie dopłacam oczywiście różnicy. "Tylko niech Pan nie mówi swoim współtowarzyszom ile pan zapłacił, bo oni płacili więcej" - usłyszałem od obsługi agencji. Nie wiem czy słyszy to każdy, kto wynegocjuje niższą cenę, czy też faktycznie zbiłem ją konkretnie. Zważywszy, że w mojej ekipie były osoby z Australii i Hong Kongu - a więc nie najbiedniejszych miejsc na ziemi - opcja druga jest całkiem prawdopodobna. Z tego co wyczytałem, zmiana agencji, z którą jedziesz nie jest wcale rzadkim precedensem. 
 
      Pierwszy punkt trasy to cmentarzysko pociągów, znajdujące się nieopodal Uyuni. Boom na wydobywanie różnorakich minerałów, który miał miejsce w IX i na początku XX wieku musiał się kiedyś skończyć. Skończyła się więc i kariera wielu lokomotyw i wagonów, które te minerały transportowały. Nikt już ich nie chciał. A swoją drogą wyobrażacie sobie w Polsce takie coś? Tyle złomu do rozkradzenia :) Kapitalne miejsce dla fotografów. Niestety, jako że jest to pierwszy punkt wycieczek, które ruszają w tym samym czasie, ciężko było o naprawdę dobre kadry, gdzie nie ma ludzi. Kilka mi się udało ale potencjał miejsca jest dużo wyższy. Większość turystów jak małpy w cyrku właziła na co się tylko da. Wszystko, byle zrobić sobie piękną fotkę.
      Następny cel to Salar de Uyuni - największa solna pustynia świata. W tej porze roku odwiedzenie go ma dodatkową zaletę. Opady deszczu, które mogą się wtedy właśnie pojawić powoduję przybieranie wody, co tworzy niesamowity efekt lustra. Żałuje, że nie wykupiłem dodatkowej wycieczki na wschód/zachód słońca. Zdjęcia, które widziałem u innych, a które zrobione były właśnie wtedy zwaliły mnie z nóg. Salar de Uyuni to dla zdecydowanej większości osób miejsce dziecinnych zabaw z perspektywą. Płaska powierzchnia zapewnia niezliczoną ilość możliwości szalonych ujęć. Granicą jest tylko nasza wyobraźnia. Niestety moje samopoczucie spowodowało, iż nie byłem zbyt skłonny do takich szaleństw. Coś jest w tych pustkowiach, co mnie przyciąga. O tym jednak i o przebiegu samej wycieczki w następnej części. Tymczasem zapraszam na resztę zdjęć z pierwszego dnia wyjazdu.
 
  

Praktycznie:
Da osób chcących przedostać się do Chile po zakończeniu takiej wycieczki, wbrew temu co gdzieniegdzie piszą w Internetach, nie ma potrzeby brać pieczątki wyjazdowej w paszporcie już w Uyuni. Bez problemu dostaniemy taką na granicy z Chile.  
Koszty:
3 dniowa wycieczka Wycieczka 800 BOB (441 zł)
Wejście do parku 150 Alvaro Navaroa - płatne drugiego dnia wycieczki
Zakupy 20 BOB (11 zł)
Śniadanie i kawa z rana 32 BOB (17,77 zł)

1 komentarz:

Zachęcam do komentowania:)