Tam gdzie zrodziło się słońce - Isla del Sol na jeziorze Tititaca

      Jeszcze jako małe dziecko lubiłem legendy. Czytać bądź słuchać. Zresztą, kto nie lubił. Fragment jednej, nie wiedzieć dlaczego utkwił w mej pamięci. Tayta Inti - bóg słońce - zrodzony w toni jeziora Tititaca, dał początek całej Inkaskiej cywilizacji. Tyle zapamiętałem z dzieciństwa. Tylko tyle i aż tyle. Tylko - bo mówi w sumie to niewiele. Aż - bo pamięć o tej legendzie popchnęła mnie ku Isla del Sol - wyspie słońca. Coś co sprawiło, że choć na chwilę zapragnąłem postawić stopy na tej wyspie i spojrzeć w wyłaniające się z tafli jeziora słońce.
Samej legendy nie będę wam przybliżał. Bez problemu znajdziecie ją w necie.
Z La Paz porannym autobusem ruszyłem do miejscowości Copacabana - tak, tak samo brzmiąca jak plaża w Rio - położonej nad jeziorem Titicaca. Przejazd tam (40 BOB) zarezerwowałem sobie w hostelu. Wiem, że przepłaciłem ale jak chcesz mieć odbiór z hostelu liczysz się z tym. W końcu jestem frajer gringo i czasami jestem wygodny. Wyruszyłem około 7 rano. Przejazd trwa ponad 3 godziny. Aby dostać się do Copacabany, nieprzejeżdżając przez Peru trzeba przeprawić się promem. Nasz autobus płynie barką a my niewielką łódką.
Po przyjeździe do Copacabany pierwszą rzeczą były zakupienie biletów na prom na Isla del Sol.
Część bagaży zostawiłem w La Paz, dzięki czemu chodzenie z plecakiem nie było tak uciążliwe. Zwłaszcza, że nadal znajduję się na wysokości blisko 4 tys. m.n.p.m. Tititaca to najwyżej położone żeglowne jezioro świata.  
 
 
 
 
 
 
      Po małym spacerku i posiłku ruszyłem w około dwugodzinną podróż promem. Kierunek- północna część wyspy. Osady Challapampa. Dotarliśmy tam po 15. Mój plan był dość napięty. W sumie nie pierwszy i nie ostatni raz w czasie wyjazdu. Chciałem zobaczyć zachód jak i wschód słońca. Cel zrealizowałem połowicznie. Po zejściu na ląd miejscowi pobierają opłatę 10 BOB. Taki podatek za wejście na ich święte ziemie :)
Na miejscu razem z poznanym Francuzem (Erwan) oraz grupką Chilijczyków znaleźliśmy nocleg w prywatnej kwaterze (25 BOB). Wspólnie z Erwanem odbyliśmy treking po północno-zachodniej części wyspy. Dobrze mieć kompana. Jest z kim pogadać i wymienić się doświadczeniami. Może okazać się również pomocny. Zwłaszcza, gdy zapada noc, a ty zapominasz latarki. Zanim zapadła jednak noc spełniłem jedno z moich marzeń. Miałem okazję podziwiać pozostałości inkaskiej cywilizacji oraz przede wszystkim, uczestniczyć w niesamowitej grze kolorów, jakie stworzyło zachodzące słońce. Patrząc na ten piękny spektakl przez chwilę naprawdę wierzyłem, że właśnie tu narodziło się słońce. I to pomimo, iż podziwiałem zachód a nie jego wschód :) Zdjęcia polecam oglądać na pełnym ekranie.
 
 Wieczór zwieńczyliśmy pyszną rybką i piwkiem w jednej z knajp. Parę minut przed 6 rano zameldowałem się znowu na szlaku. Cel to osada Yumani na południu wyspy, skąd chciałem złapać prom powrotny do Copacabany. Mimo, że wschodzącej tarczy słońca nie zdążyłem zobaczyć, to był jeden z piękniejszych trekingów, jakie odbyłem. Trasa prowadziła brzegiem wyspy. Żadnego turysty na szlaku. Od czasu do czasu pojawiał się jedynie jakiś mieszkaniec, z którym wymieniałem pozdrowienia.
 
 
 
 
 
          Dla mnie osobiście, czar wyspy tkwi w dużej mierze w legendach z nią związanych. Gdyby nie one, miejsce to - pomimo swej urody - aż takiego statusu by sobie nie wyrobiło. Pozostałości pradawnej cywilizacji nie są imponujące. Gdyby nie idealna pogoda, którą trafiłem wiele z tej magi bym nie poczuł. Warto jednak wybrać się na wyspę. Nawet na kilka dni. Dla tych zachodów i wschodów. Dla tej ciszy i spokoju.
      Powrót do La Paz to był prawdziwy folklor. Obok mnie (jechałem autobusem) dosiadła się boliwijska kobieta z dzieckiem. Ubrana w swój tradycyjny, kolorowy strój. Mniej więcej po godzinie drogi kobieta zaczęła karmić dziecko piersią, Po paru minutach zasnęli oboje. Matka z piersią na wierzchu. Kilkanaście minut później obudziła się. Pierś dalej na wierzchu. Zaczęła nawet do mnie coś mówić, odwracając się w moją stronę. Sytuacja tak mnie rozbawiła, że chyba nieświadomie zacząłem do niej mówić po polsku :)
Kolejne marzenie spełnione. 

Koszty:
Dojazd do Copacapana z La Paz 40 BOB  (22,13 zł)
Obiad Copacabana 40 BOB (22,13 zł)
"Wejściowe" na wyspę 10 BOB (5,53 zł)
Nocleg na wyspie 25 BOB (13,83 zł)
Łódź na wyspę 2x25 BOB  (2x13,83 zł)
Jedzenie na wyspie 45 BOB (24,90 zł)
Bułki i sok w Copacabana 20 BOB (11,06 zł)
Powrót busem do La Paz 25 BOB  (13,83 zł)

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Zachęcam do komentowania:)