Kanion Matka oraz dwa światy Skopje

       Moje przekonanie o tym, co mnie zastanie w stolicy Macedonii było w sumie żadne. Nie nastawiałem się kompletnie na nic. Czasu też specjalnie za wiele na nie nie przeznaczyłem. Trochę mniej niż dobę. Miasto zaskoczyło mnie jednak pozytywnie.

       Ten dzień zaczęliśmy jednak od innej atrakcji położonej poza Skopje. To na nią apetyt miałem największy. Kanion Matka - bo o tej atrakcji mowa - to sztuczny zbiornik utworzony w kanionie na zachód Skopje. Miejsce idealne dla miłośników natury (czyt. mnie). Gdybym miał więcej czasu, niewątpliwie wybrałbym się na całodzienny treking w rejonach kanionu. Brak tego czasu i chęć zobaczenie Skopje skłoniły mnie do wybrania wariantu powiedziałbym bardziej turystycznego. Rejs łódeczką ze zwiedzaniem jaskini Vrelo. Swoją drogą ją też chciałem zobaczyć. Jakiś wewnętrzny kompromis zatem osiągnąłem. Miejsce bezdyskusyjnie piękne. Ogólne wrażenie popsuła pogoda, która usiłowała popsuć nam nastrój. Do rzeczy. Po kilkunastu minutach rejsu dotarliśmy do wejścia do jaskini. Po uruchomieniu generatora prądu mogliśmy wejść i podziwiać. 
 
  
       Rejs ze zwiedzaniem jaskini trwał około godziny. Pomimo, iż na kanion poświęciłem mniej czasu niż normalnie (tzn. przy dobrej pogodzie) bym przeznaczył jestem zadowolony.

       Przyszedł czas wyrobić sobie własną opinię o Skopje. Mieście dwóch światów. Mieszanka orientu i nowoczesności. Tytułem wprowadzenie należy wspomnieć kilka słów o projekcie "Skopje 2014". Coś co miało odmienić stolicę i zachęcić zagranicznych turystów do jej odwiedzenia. Kilkaset milionów euro wpompowano w budowę pomników, fontann, teatrów, muzeów i innych budynków. "Wybudujmy coś antycznego!" Nie, nie przesłyszeliście się. Tak dokładnie to wygląda. Wiele budynków wybudowano w stylach odbiegających od współczesności. Czyżby ktoś miał kompleksy historyczne? Może i Aleksander Macedoński byłby zadowolony z pomników na swoją cześć ale czy obecni mieszkańcy są? Pytanie pozostawię bez odpowiedzi. 
 
Rzeka Vardar dzieli stolicę na dwie części. Europejską i muzułmańską - o nazwie Carsija. Meczety, wąskie uliczki sprzyjające zgubieniu się i oczywiście bazar, na którym kupisz co tylko dusza zapragnie. Do tego kawka w jednej z knajpek i już możesz poczuć szczyptę orientu. 
 
 
 
 
 
       Przechadzając się przez centrum miasta trudno nie odnieść jednak wrażenia, że całość składa się na jeden zorganizowany festiwal kiczu i tandety. Nie mniej jednak, wrażenie, jakie zrobiło na mnie to miasto nocą, zbiło na dalszy plan średnią opinię o nim, jaka towarzyszyła mi do zmroku. Oświetlone budynki, kolorowe fontanny i lecące z głośników jezioro łabędzie może i wiały trochę tandetą ale całkiem przyjemną :)  
Ogólnie rzecz jednak biorąc, ktoś powinien się trochę opamiętać z tą rozrzutnością. Obserwując wszystko co nas otaczało podczas pobytu, można dojść do wniosku, że kraj do bogatych nie należy. Grube miliony euro, które na to - projekt Skopje - wciąż idą, naprawdę mogłyby się przydać gdzie indziej. Ja ich rozliczał wszak nie będę. Wspomnienia jakie przywiozłem z Macedonii pozostaną pozytywne.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Zachęcam do komentowania:)